wraz z kolegami wybrał się na go-kar-ty. w trampkach się wybrał i bez kominiarki,
chroniącej szyję od zawiania. a zawiać, owszem, mogło, gdyż tory wyścigowe
znajdują się na terenie nieczynnego, nieogrzewanego, częściowo zadaszonego
zakładu włókienniczego w Republice Czeskiej.
wrócił przemarznięty do samych gaci, z obitym żebrem na domiar.
nie może kichać, ani śmiać się wniebogłosy.
nie może też podobno swobodnie oddychać.
oczywiście nie może też tańczyć ze mną nago na dywanie.
nie może też podobno swobodnie oddychać.
oczywiście nie może też tańczyć ze mną nago na dywanie.
leży na prawym boku, przy próbie obrotu, sapie jak lokomotywa z wiersza Juliana Tuwima
i generalnie jest nieprzydatny.
i generalnie jest nieprzydatny.
przydatny okazał się za to ketonal.
w żelu.
w żelu.
Ech te chłopy :D
OdpowiedzUsuńtroche go szkoda ;)
OdpowiedzUsuńmężowi plasterek na usta, sobie zatyczki do uszu i życie znów nabierze rumieńców
OdpowiedzUsuńwspółczuję! nie ma nic gorszego jak chory mąż. hm.
OdpowiedzUsuńRozbawiałabym do upadłego. Żeby dobrze czuł te żebra, niemota, i zapamiętał to uczucie zanim ponownie wybierze się na go-kar-ty. Ot co!
OdpowiedzUsuńniemożność nagich tańców na dywanie jest dojmująco przykra:))
OdpowiedzUsuńubawiłam się jak niewiemco )))) z przypadłości męża )))
OdpowiedzUsuńekh
teatralna
Z cudzego nieszczescia smiac sie nie wypada ale... :)))
OdpowiedzUsuń:-)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój język!
OdpowiedzUsuńI przypomniał mi się mój mąż na ostatniej imprezie u znajomych, gdzie odświeżał figury z różnych sztuk walki, na które niegdyś chodził - z kolegą, który uczęszcza obecnie. Trunki nieco zmiękczyły ciało, więc obyło się bez kontuzji, ale koszula rozdarta! Dzieciaki!
ja też bardzo lubię ten cięty język. momentami przypomina mi Chustkę :)
Usuń