wtorek, 10 marca 2015

dostałam propozycję...

... prowadzenia bloga lajfstajlowego.
i teraz nie wiem, co robić, bo:

po pierwsze primo. nie mam najlepszego zdania o tego typu blogach.
te, które widziałam, są zwyczajnie słabe merytorycznie i językowo, a skupiają się jedynie
na pokazywaniu własnoręcznie zrobionej obroży tudzież jak umalować lewą ręką oko ajlinerem.
może są inne. wartościowe*.
gdzie autorki (mniemam, że większość w tej kategorii to jednak kobiety)
potrafią napisać kilka sensownych zdań bez użycia słowa 'fajnie" uwentualnie 'zajefajnie'.
gdzie poprawnie napisany tekst broni się sam.
gdzie nie brylują fotki świeżo położonego lakieru na przypiłowanych paznokciach.
gdzie słowo i obraz idą w parze.
jak Flip i Flap.

po drugie primo. o czym ja miałabym pisać, skoro JA umiem pisać li i tylko O SOBIE.
w pierwszej OSOBIE, rzecz jasna.
tak, wiem. blogi osobiste to w internetach przeżytek. nudne i mało kreatywne.
bo kogo niby obchodzi, co jadłam na śniadanie, o której poszłam spać i co mi się w nocy przyśniło.

sęk w tym, że ja na takich blogach wyrosłam i takie głównie czytam.
jak uparty wół.

jeśli miałabym pisać o swoim życiu, to zgoda. mam kilka tematów na podorędziu.
o tym, że półka kupiona w Ikei miesiąc temu wciąż stoi w przedpokoju nierozpakowana.
o tym, że potrafię puścić pranie, nie wlewając uprzednio płynu.
o tym, że każde moje ciasto po wyciągnięciu z piekarnika okazuje się być zakalcem.

tylko, czy to kogo zaciekawi? ;)

* jeśli są, to proszę mnie oświecić.

Dzień Kobiet? ano był.