z wieści pokładowych: oprócz tego, iż nie mówię, doszedł mi katar
i to w paskudnej formie ciekłej.
100 chusteczek wyszarpywanych z kartonika zużyłam szybciej niż
przewidziałam, więc raczę się teraz papierem toaletowym, SIC!
oraz przebieram nogami, gdyż żyję drugą turą wyborów.
pierwszą też żyłam, bowiem MamaRodzona zamieszana była w całość
bezpośrednio, z pozytywnym skutkiem zresztą (ukłony!).
ja tymczasem zasilałam komisję, w efekcie czego w lokalu przebywałam
od 5.45 rano do 5.30 dnia następnego, z półgodzinną przerwą na obiad.
przy liczeniu kart utraciłam linie papilarne, przy liczeniu głosów nabawiłam się zaćmy.
a teraz już oddalam się celem lania wosku.
mam klucz i świeczkę z Ikei o zapachu panna cotta.
jutro Wam powiem o mojej świetlanej przyszłości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Miło Cię znowu czytać :-)
OdpowiedzUsuńA ja zapomniałam o laniu wosku w tym potoku lejącej się wody wyborczej ;-)
Pozdrawiam!
witam serdecznie, Manitou :)
Usuńmoje lanie wosku niczego nie wniosło w moje życie, chyba ;>
Jak ładnie u Ciebie. Zostaję i czekam na wieści woskowe, a i gratuluję dzielna strażniczko wyborcza.
OdpowiedzUsuńszczerze powiem, że baardzo czekałam na Ciebie :) jakąś taką sympatię mam do Iluminacji :)
Usuńwieści woskowe są kiepskie zasadniczo, ale nic to, za rok spróbujem de novo ;)
z wyborami to jakby już wiadomo, a u Ciebie?
OdpowiedzUsuńu mnie wosk ułożył się wielce dziwnie, zatem u mnie nic nie wiadomo.
Usuńjak zwykle zresztą ;)
Dobra panna cotta powinna pachnieć wanilią i malinami, tak według mnie, a Twoja jak pachniałą? ;)
OdpowiedzUsuńnuty wanilii, owszem wyczuwalne. z malinami gorzej ;)
Usuń